Czy znacie dziecko, które nie lubi czekolady? A takie, które kocha brokuły? Z pewnością istnieją wyjątki, ale generalnie o wiele łatwiej namówić malucha na cukierki niż talerz sałaty.
Dlaczego tak jest, że chociaż próbujemy wprowadzać warzywa do diety dziecka prawie od urodzenia, to wygląda to na ciągłą wojnę, a wystarczy pokazać babeczkę i maluch rzuca się na nią w ciemno? Czyżby kierowała nim jakaś podświadoma, wewnętrzna siła? Całkiem poważnie okazuje się, że tak. Nasz mózg zaprogramowany jest na czekoladę, a ściślej – na pożywienie o wysokiej zawartości kalorycznej.
Kiedy w drodze ewolucji człowiek musiał walczyć o byt, system nagradzania w mózgu ukształtował się w taki sposób, aby promować pożywienie, zapewniające jak największy zastrzyk energii dla organizmu. Czasy głodu i niedostatku dawno już minęły, ale mechanizm nagradzania zakodowany w naszej korze mózgowej pozostał taki sam.
Część mózgu, która odpowiada za nasze wybory żywnościowe (ventromedial kory przedczołowej) na widok słodkich pyszności dostaje małpiego rozumu (pamiętajmy, że kluczem są tu bardziej kalorie, a nie smak), a dopamina, hormon pełniący rolę „przekaźnika przyjemności”, przekonuje: „zjedz czekoladkę, a czeka cię nagroda”. I jak tu się nie poddać?
Uratować nas może edukacja i wychowanie. Jeżeli będziemy mieć świadomość, że produkty, na które mamy ochotę są niezdrowe, istnieje szansa, że dokonamy właściwego wyboru. W przedszkolu już od lat na Halloween i na Zajączka dzieci dostają minimalną porcję słodyczy – koniecznie ze szczoteczką do zębów – a w zamian naklejki i tatuaże. Menu tak jest ułożone, że promuje się warzywa i owoce, a program edukacyjny zawiera tematy ze zdrowego żywienia.
Dzisiaj jeden na czterech dorosłych Kanadyjczyków i co dziesiąte dziecko ma nadwagę. Problem w tym, że hamburgery, hot dogi, kanapki z Subwaya i ogólnie każde jedzenie śmieciowe ( junk food) jest nie tylko łatwodostępe, ale i tańsze. Stąd projekt, aby wprowadzić w Kanadzie specjalny podatek na napoje gazowane z dużą zawartością cukru, takie jak Coca-Cola, Pepsi itp.
Stoi za tym idea, aby na wzór papierosów, cena odstraszała konsumenta. Kto wie, może również pojawi się propozycja, aby napoje wysokokaloryczne, tak właśnie jak papierosy, znajdowały się w ukryciu, w specjalnych szafkach, poza zasięgiem wzroku klienta? Na razie jednak, przy każdej kasie mamy stanowiska z czekoladkami, które intensywnie wysyłają sygnały do naszego mózgu: „weź mnie!”.
zdjęcia: @strupka
Na pewno odpowiednia polityka społeczna może przyczynić się do walki z otyłością, ale tylko wówczas, gdy za dodatkowymi podatkami nastąpi obniżka cen zdrowszej żywności, w tym organicznej. No bo żeby woda była droższa od coli?!
autor: Jola