Rodzinne święta w Łomnicy (w osadzie Śnieżka w Karkonoszach). Tym razem dołączył do nas Moris – owczarek kaukaski łagodny jak baranek (pies cioci Aldony). Kubuś martwił się wprawdzie, że św. Mikołaj nas tam nie znajdzie, bo „przecież nasz dom jest w Bielsku”, ale w końcu stwierdził, że „Mikołaj wszystko wie”. I tak też się stało. Mikołaj odszukał nas z prezentami – nawet Moris znalazł pod choinką kilka psich przysmaków. Kubusiowi najbardziej spodobała się perkusja (ojojoj, co to będzie!).
Marzyły nam się białe święta, a trafiły się zielone (może też trochę deszczowe i trochę wietrzne), ale ich magia nie zawiodła. Piękny był wieczór kolęd w Boże Narodzenie na zewnątrz – przy migoczącej od jarzących się od lampek choince rodziny z dziećmi na ławkach, a naprzeciwko na małej scenie sympatyczna para muzyków, którzy przy akompaniamencie organów prowadzili to wspólne śpiewanie.
Świąteczne dekoracje rozświetlające po zmierzchu całą osadę dopełniały radosnego nastroju. Nie było też zbyt zimno – temperatura niewiele poniżej zera przy bezwietrznej pogodzie – w razie czego można było zamówić sobie grzane wino lub gorącą czekoladę dla rozgrzewki.
Cicha noc, Przybieżeli do Betlejem, Wśród nocnej ciszy, jak również Jest taki dzień Czerwonych gitar, Feliz Navidad Jose Feliciano i hit wieczoru: Kulig Skaldów – czegóż więcej można było pragnąć w taką czarowną, świąteczną noc. Kubuś znał prawie wszystkie kolędy (z przedszkola), a pa papa pa pa pa pa pa pa pa pa pa pa pa… z piosenki Skaldów podłapał momentalnie.
Czas w osadzie mijał nam nieśpiesznie. Podczas dnia zabawa na basenie i sauna, animacje w Family Fun Centre, spacery z Morisem po okolicy, a wieczorem przy kominku wspólne budowanie z klocków lego lub gra w gry, które przyniósł Mikołaj. Wszystko to przeplatane „biesiadowaniem” w ośrodkowej restauracji lub w pokoju – po prostu zwyczajne rodzinne świętowanie.
W drugi dzień Świąt wybraliśmy się na wycieczkę do pobliskiej huty szkła „Julia”, gdzie dowiedzieliśmy się, jak powstaje kryształ. (Trzeba było tylko uważać , aby niczego nie stłuc – wszędzie pełno szklanych cudów). Kubuś został potem jeszcze na warsztatach, gdzie przeobraził się na pół godziny w małego hutnika.
Nasz powrót do Bielska w środę odbył się w pogodny, słoneczny dzień – obrazek prawie wiosenny – z samochodu widać było pola w kolorze zielonym. A więc to już naprawdę po Świętach? Nie!
Pod choinką, którą zdążyliśmy ustroić przed wyjazdem Kuba znalazł jeszcze jeden prezent. Ten Mikołaj rzeczywiście był wszędzie!
autor: Jola