Kiedy w przedszkolu obserwuję malucha ze smoczkiem lub kciukiem w buzi, widzę jakie to uzależenienie. Na początku ubiegłego roku na siedem dziewczynek w grupie dwulatków trzy były ze smoczkami i jedna z kciukiem. Sophie i Vida używały smoczków tylko do spania, natomiast Audrey przychodziła ze smoczkiem do przedszkola i wracała ze smoczkiem do domu. Mila z kolei miała swojego kciuka – do zasypianiania, kiedy jej się nudziło i dla komfortu. Podczas dnia smoczki stosowane były tylko jako uspokajacze. (Dla każdego dziecka zawsze miałam kilka do dyspozycji, aby w sytuacji kryzysowej nie doszło do pandemonium.) Ale też z czasem dziewczynki zaczynały rozumieć, że jak np. mama zapomniała smoczka, to trzeba było się bez niego obejść, a nie dzwonić do domu, jak to działo się na początku roku. Na kciuka Mili nie miałam wpływu, no i zawsze był.
Generalnie nie ma nic złego w odrobinie smoczka lub kciuka w życiu każdego malucha. Pozwalają na samouspokojenie, relaksują oraz pomagają w zasypianiu. Ssanie jest jednym z pierwotnych odruchów niemowląt. Zaczynają ssać kciuki lub inne palce, podczas gdy są jeszcze w łonie matki (typowy obrazek nienarodzonego dziecka – nie inny jak z kciukiem w buzi). Problem pojawia się dopiero, kiedy trwa to zbyt długo, tzn. dłużej niż do czasu, kiedy zaczynają rozwijać się u dziecka zęby stałe (zwykle około 3 roku życia). Ssanie kciuka i smoczek mają w zasadzie taki sam wpływ na zęby i szczęki, ale łatwiej odzwyczaić od smoczka (kiedy nadchodzi czas, aby zerwać z nałogiem smoczek można „zgubić”, a kciuka nie) i zmniejszyć tym samym ryzyko pojawienia się problemów stomatologicznych. Większość dzieci rezygnuje ze ssania kciuka lub smoczka na własną rękę w wieku od 2 do 4 lat. W tym okresie maluchy śpią już mniej i spędzają więcej czasu na interakcji z otoczeniem. Tyle dzieje się w ich życiu, że często nie mają nawet czasu, aby „possać”.
Pierwszym krokiem w naszym podejściu do nawyku ssania u dziecka powinno być to… że należy go zignorować! W żadnym wypadku krytyka, kary, zawstydzanie. Nadmierna presja na dziecko może spowodować więcej szkody niż pożytku. Dlatego zawsze najlepiej stosować pozytywne przesłanie. Zamiast ganić dziecko za ssanie kciuka lub smoczek, lepiej chwalić je, kiedy tego nie robi. Można stosować wykresy z naklejkami i codzienne nagrody. Nie zaszkodzi z uśmiechem dopingować dziecko, zwłaszcza w ciągu dnia, i delikatnie przypominać, co chcemy osiągnąć. Dzieci często korzystają z nawyku po prostu z nudów lub gdy czują się niekomfortowo. W pierwszym przypadku starajmy się odwrócić uwagę malucha i zająć go zabawą, w drugim – skupmy się na wyeliminowaniu przyczyny niepokoju.
Jeżeli jednak nawyk przedłuża się i bardzo nas to martwi, możemy porozmawiać o tym z dentystą dziecka lub pediatrą. Istnieją na rynku pewne produkty, którymi smaruje się palce, aby zapobiec ssaniu (piecze, gdy kciuk dotyka ust). Dentysta może również dopasować do podniebienia specjalne urządzenie, które zapobiega naciskowi kciuka na zęby.
W przypadku czterolatka można zabandażować kciuka lub zakleić go plastrem (koniecznie z postaciami z ulubionej bajki Disneya), a rękawiczka może przeszkodzić w nocnym ssaniu. Jeśli dziecko ma kompetytywną naturę i lubi osiągać cele, powiedzmy: „W dniu twoich 4 urodzin pożegnamy się ze ssaniem kciuka” ( i obiecać extra prezent). W tym wieku łatwiej też wyłumaczyć dziecku, dlaczego chcemy pozbyć się nawyku, zmotywować je i ponegocjować.
zdjęcia: Sabina Adamczyk
Na pytanie: „smoczek czy kciuk?” dzieci wybiorą kciuki. (One zawsze są na miejsu, nie zgubią się, nie spadną, nikt ich nie zabierze). Dentyści wybiorą smoczki. A rodzice niech pamiętają… że to minie.
autor: Jola