Piętnastoletni Derrin Espinola spędził noc na lotnisku Pearsona w Toronto, ponieważ jego samolot był opóźniony i nie zdążył na następny. Kanadyjskie linie lotnicze nie popisały się – jako małoletni pasażer (12-17 lat) Derrin powinien znaleźć się pod opieką stewardessy i otrzymać akomodację w hotelu łącznie z komputerem, grami video i górą słodyczy. W związku z przebudową lotniska coś jednak nie zadziałało. Chłopiec bezskutecznie wędrował od okienka do okienka w poszukiwaniu pomocy i w końcu zrezygnowany poszedł spać na ławkę.
W wywiadzie dla CBC News tydzień później powiedział, że podczas jego długiej, samotnej nocy na lotnisku czuł się jak w pułapce. „To było jak bycie więźniem. Byłem bardzo głodny, bardzo zmęczony, bardzo przestraszony”- zwierzył się. „Nie wiedziałem, co się ze mną stanie.” Tymczasem jego matka przez 10 godzin wydzwaniała do Air Canada i próbowała znaleźć dla syna alternatywne połączenie. Krążył potem dowcip, że powinna wysłać mu helikopter (to oczywiście przytyk do „rodziców helikopterów”).
Wiadomo, że taka sytuacja nie powinna się wydarzyć, ale nie był to koniec świata. Piętnastolatek powinien posiadać umiejętność radzenia sobie w podobnych okolicznościach. Derrin najwyraźniej nie był na to przygotowany.
Wielu psychologów uważa, że w dzisiejszych czasach rodzice są zbyt mili i nie chcą narażać swoich dzieci na żadne negatywne doświadczenia. W praktyce oznacza to, że przyjdą do szkoły, aby walczyć o wyższą ocenę dla dziecka, mimo że na to nie zasługuje, i będą wymuszać dla niego równy czas na boisku, nawet jeżeli wiadomo, że z tego powodu drużyna przegra. Zdolności i ciężka praca nie liczą się najbardziej – każdy powinien dostać medal, puchar lub odznakę.
Są zbyt mili w taki sposób, że w przyszłości może to być kalectwem dla dziecka. Przede wszystkim pragną, aby dziecko ich lubiło i przy podejmowaniu każdej decyzji pytają o jego aprobatę: – „Mamusia sobie poczyta, jak ty będziesz oglądać bajkę, dobrze?” albo „Pojedziemy dzisiaj do babci, zgadzasz się?”. „Najpierw pójdziemy do lekarza, a potem kupimy sobie lody, czy tak może być?”. Również ratowanie w każdej sytuacji nie pomaga dziecku w zrozumieniu, że nasze decyzje pociągają za sobą konsekwencje, np. jazda z powrotem do sklepu, aby kupić nowe chrupki, bo te, na które dziecko się uparło mu nie smakują.
zdjęcia: Ola Ohirko z Sabina Dukała
Niektórzy rodzice mają obsesję na temat stworzenia dziecku magicznego dzieciństwa. Bez obowiązków, zmartwień i kłopotów, a wszystko co dziecko robi jest bezcenne. Nowy trend wśród rodziców w Ameryce Północnej to rysunki dzieci wytatuowane na własnym ciele, bez względu na to jak okropne.
Przeciwnicy tego podejścia przekonują, że rodzice powinni być mniej przyjemni, a w zamian ustalić pewne ograniczenia i nauczyć dzieci, jak doświadczyć rozczarowania. Robiąc to, wzmocnią ich emocjonalną inteligencję, rozwiną wytrzymałość na frustrację i zwiększą szansę na sukces w przyszłości.
autor: Jola